Niedawno przypomniałam sobie o moim – nomen omen – “zamrożonym” mrożonkowym wpisie, który rozpoczęłam już dawno, ale do tej pory nie udało mi się skończyć. Dzisiaj podczas zakupów w IKEA (byłam m.in. po woreczki strunowe) poczułam, że to dobry moment, aby wreszcie go dokończyć i tak też zapraszam Was do zapoznania się z moimi propozycjami co można – i przede wszystkim warto – mrozić, żeby ułatwić sobie codzienne gotowanie dla siebie i malucha. Bo nie oszukujmy się, super podawać dzieciom i bliskim codziennie coś innego, ale nie zawsze mamy czas i chęci żeby 5 razy dziennie stać w kuchni przy garnkach.
I tak też w mojej zamrażarce znajdziecie zawsze (lub prawie zawsze):
bulion (przepis) – gotuję raz na 2 tygodnie i mrożę w porcjach aromatyczny bulion, który stanowi później podstawę do szybkich zup. Nie rozmrażam go wcześniej, wrzucam zamrożony bulion do garnka z warzywami
owoce i warzywa – owoce to świetna baza do koktajli lub po prostu dodatek do omletów czy jogurtów (zamroziła sporo latem i wciąż mamy zapasy), warzywa natomiast wiadomo – do zup, placuszków czy po prostu jako dodatek do obiadu.
pulpety (przepis) – mega szybkie w przygotowaniu. Chwila roboty, pół godziny w piekarniku i mam przynajmniej kilka porcji pulpetów do zamrożenia poza tymi, które zjemy na bieżąco.
gotowe zupy – jak zrobię za dużo to nadmiar zawsze od razu mrożę. Unikam jedynie mrożenia zup z ziemniakami/makaronem (wg mnie nie są smaczne) i tych zabieganych
sosy do makaronów - zwłaszcza bolognese, ale też po prostu blenduję ugotowane wcześniej w rosole mięso z warzywami (mrożę je w pudełeczkach do kostek do lodu lub w silikonowych foremkach na muffiny a potem przekładam do woreczków strunowych)
starte lub posiekane warzywa (tzw. włoszczyzna) – marchew, pietruszka, por – podobnie jak bulion, świetnie sprawdzają się do ekspresowego przygotowania zupy. Czasem wiem, że nie zdążę zużyć niektórych warzyw to po prostu wrzucam je do zamrażarki.
chleb - gdy piekę sama pieczywo to bardziej opłaca się zrobić większą ilość. Jeden bochenek zjadamy na bieżąco, drugi w kawałkach mrozimy. Często mrozimy też chleb tostowy.
musy i puree z owoców i warzyw – jesienią przygotowuję zapas puree dyniowego, latem np malinowego lub jagodowego. Mając na uwadze rozszerzanie diety Frania w zamroziłam też sporo ekologicznych borówek oraz trochę wiśni i porzeczek.
Inne produkty, które niekoniecznie często są u mnie w zamrażarce, ale które możecie śmiało mrozić to:
białka jaj – zostają najczęściej po przygotowaniu ajerkoniaku. Mrożone białka można potem z powodzeniem wykorzystać np do przygotowania ciasta, bezy lub kokosanek.
domowe wędliny i pasztety - podobnie jak z pieczeniem chleba, bardziej opłaca się zrobić trochę większą ilość i część zamrozić (koniecznie w kawałkach żeby wyciągać tylko potrzebną na bieżąco ilość).
pierogi (np. (pierogi ze szpinakiem) – nikt nie robi przecież dwóch porcji pierogów, bo to szkoda bałaganu robić.
mięso – czasem gdy uda Wam się dorwać mięso np w dobrej cenie lub nietypowe typu cielęcina warto je zamrozić w porcjach, które możecie potem dodać np do zupy.
kluski, kopytka – rozmrażacie i macie gotowy dodatek do obiadu.
Poza tym od teraz będę też za podpowiedzią Zuzy Skrzyńskiej mrozić hummusy i pasty warzywne. Nigdy na to nie wpadłam i czuję, że to będzie hit mieć zawsze pod ręką gotową porcję pożywnej pasty warzywnej.
Jeśli chodzi o rozmrażanie to zazwyczaj wieczorem przekładam dany produkt/danie z zamrażarki do lodówki i w porze posiłki go podgrzewam (np pulpety wrzucam do piekarnika). Wyjątkiem są kluski, pierogi itd – je wrzucam za wrzątek prosto z zamrażarki.
Pojawią się pewnie pytania o to w czym mrożę – głównie w woreczkach strunowych z IKEA (nigdy w cienkich reklamówkach z marketu, nie róbcie tak!), ewentualnie w plastikowych pojemnikach (choć rzadko). Zupy na początku mroziłam w nadprogramowych woreczkach na odciągnięte mleko, ale kiedy woreczki się skończyły to mrożę już tylko w woreczkach strunowych i w woreczkach do mrożenia (wyglądają jak foliówki śniadaniowe, ale nadają się do mrożenia).
I opisujcie sobie zamrożone rzeczy – nie tylko nazwę, ale i datę zamrożenia (jeśli jest ryzyko, że dana rzecz poleży dłużej) oraz wielkość porcji (robię to zawsze w przypadku puree dyniowego, które wykorzystuje potem np do babeczek). To również ułatwi Wam gotowanie i zapobiegnie niepotrzebnemu marnowaniu produktów.