O tym, że przez 20 dni będę testować produkty Drenafast – napój i żel do smarowania – pisałam Wam TUTAJ. Przedstawiłam Wam też wtedy produkty oraz ich składy więc nie będę się powtarzać. Będzie krótko i na temat – o tym czego się spodziewałam a jak w rzeczywistości zadziałała (lub nie) ta – mimo wszystko dość krótka – kuracja.
Zacznę od napoju. Lubię wszelkie specyfiki rozpuszczane w dużej ilości wody, bo pomagają mi one utrzymać nawyk regularnego przyjmowania odpowiedniej ilości płynów w ciągu dnia. Tu Drenafast sprawdził się świetnie, ale nie do końca miał przecież taką rolę… Poza tym, że zmniejszył łaknienie (nie czułam potrzeby odjadania między posiłkami) to zauważyłam też, że pomógł mi usunąć nagromadzoną w organizmie wodę. Zaznaczę, że w trakcie kuracji dopadły mnie kobiece dni, podczas których normalnie chodzę dość spuchnięta (jak to niektórzy określają ‘napompowana’ nagromadzoną wodą). Tym razem niczego takiego nie odczuwałam, co mnie ogromnie ucieszyło. Nie czułam się ciężko, jak balon pełen wody. Czułam się jak każdego innego dnia w miesiącu.
Jeśli chodzi o żel starałam się stosować do 1-2 razy dziennie, zazwyczaj po treningu. Gdy nie ćwiczyłam – wmasowywałam go pod wieczór. Nie oczekiwałam cudów, bo w cuda i magiczne preparaty nie wierzę. Jedno jest jednak pewne – jako uzupełnienie treningów (bez względu na ich intensywność) Drenafast świetnie się sprawdził. Delikatnie chłodził po treningu, pozostawiając uczucie napiętej, wygładzonej skóry. Tak jak mówię – jest on uzupełnieniem treningu. Sam na pewno nie zwalczy cellulity w 20 dni, nie ma co się oszukiwać. Ale na pewno im dłuższa kuracja – tym lepiej. Została mi jeszcze część preparatu, mam zamiar wykorzystać go do końca, bo jestem z niego zadowolona.
Zapomniałabym o najważniejszym – żel świetnie się wchłania. Kilka minut i po preparacie nie ma śladu (tj. nic się nie lepi, nie świeci itd). Ta cecha żelu jest dla mnie szczególnie ważna, bo nie lubię czekać aż dany kosmetyk się wchłonie… Nie lubię też, gdy na długo po aplikacji preparatu czuję na skórze tłustą lub mokrą powierzchnię. W przypadku żelu Drenafast nie ma takiego problemu. Szybko mogę się ubrać bez obawy o poplamioną odzież i bez dyskomfortu lepkości skóry :)
Podsumowując – jestem zadowolona z działania preparatów Drenafast. Myślę, że duże znaczenie miało to, że używałam oba w jednym czasie, dzięki czemu mogłam szybciej zauważyć jakieś efekty (inne niż te, które widzę normalnie). Podkreślę jednak jeszcze raz – preparaty te powinny być uzupełnieniem a nie zamiennikiem codziennej diety i ćwiczyć, tylko wtedy jest szansa, że przyniosą zadowalające efekty.
Jest tylko jeden minus – cena… 60-90zł za miesięczną kurację (cena różni się w zależności od źródła zakupu, w internecie można kupić oba produkty znacznie taniej niż np. w aptece) to nie jest mało. Jeden powie to nie jest też dużo, ale ja – jako studentka – na pewno nie pozwoliłabym sobie na taką ‘ekstrawagancję’. Mimo to (o aspekcie finansowym decyduje każdy sam) polecam – głównie osobom, które mają problem z zatrzymywaniem się wody w organizmie – oba produkty jako uzupełnienie codziennej walki o lepszą siebie.
Oczywiście są lepsze i tańsze sposoby na walkę z toksynami i nadmiernym zatrzymywaniem się wody w komórkach, ale nie wszystkie one dają zadowalające efekty. Ten preparat również może nie spełnić Waszych indywidualnych oczekiwań, ale może akurat okaże się być jakimś tam przełomem, kto wie.
Krótko mówiąc – czy warto spróbować? Ja mówię, że tak :) A czy Ty zdecydujesz to już Twoja własna decyzja. Do niczego nie namawiam, niczego ‘na pokaz’ nie zachwalam. Jedyne co robię to dzielę się własną, szczerą opinią, bo wiem, że wiele kobiet szuka takich wpisów. I to nie tylko o tym konkretnie preparacie.