Zdrowe i kolorowe życie dziewczyny informatyka

 

II PZU Dziesiątka Wroactiv

bieg 10km

Siły po II PZU Dziesiątce Wroactiv w pełni zregenerowane, pora napisać kilka słów na temat biegu i emocji z nim związanych. To był dopiero mój drugi zorganizowany bieg, ale wiem, że na pewno będzie ich więcej, bo atmosfera takich biegów jest niesamowita. Można spotkać wielu pozytywnych ludzi z pasją i sercem do biegania! Bieg był wyjątkowy ze względu na to, że to pierwszy bieg, który biegliśmy razem z Ł.

Wszystko zaczęło się już w sobotę, kiedy pojechaliśmy odebrać pakiety startowe. Woleliśmy to zrobić dzień wcześniej, żeby uniknąć ewentualnych kolejek. Byliśmy pozytywnie zaskoczeni, gdy na miejscu okazało się, że możemy skorzystać z porady lekarzy specjalistów: dietetyka, kardiologa, ortopedy i rehabilitanta. Konsultacje odbywały się w zorganizowanych gabinetach lekarskich, dzięki czemu można się było poczuć w pełni swobodnie i zapytać o wszystko co nas nurtuje a niekoniecznie jest związane z biegiem. Wiele osób było zainteresowanych badaniami, my oczywiście też skorzystaliśmy. Ja zdecydowałam się na wizytę u dietetyka i zrobienie pomiaru składu ciała, za to Ł. odwiedził wszystkich czterech lekarzy. Tu wielki ukłon dla PZU, sponsora tytularnego, za zorganizowanie takiego miasteczka zdrowia. Świetna inicjatywa, oby więcej takich!

pakiet startowy

W dzień biegu odczuwałam wyraźny stres. Od maja nie przebiegłam ani razu dystansu 10km, mimo to miałam ogromną motywację, żeby dobiec do mety. Co więcej, postawiłam sobie konkretny cel – zmieścić się w przedziale 1:05-1:10, przy czym po cichu liczyłam na zejście poniżej 1:05. Ostatecznie bieg ukończyłam z czasem 1:05:27, co przy warunkach panujących podczas biegu (prawie połowę dystansu biegło się pod wiatr) uważam za naprawdę świetny czas. Ł. ukończył bieg z czasem 1:10:13, co również jest świetnym wynikiem zważywszy na fakt, że nie biega regularnie. Jestem z nas bardzo dumna. Jednocześnie powtarzam cel na następną “dychę” – zejść poniżej 1:05!

Jeśli chodzi o techniczne sprawy no to co tu dużo mówić, trasa w całości asfaltowa, obejmowała jedno duże okrążenie. Cieszyłam się z takiego układu trasy, bo wolę biegi, gdzie trasa nie składa się z kilku pokrywających się pętli. Duży minus za brak wody na stanowisku znajdującym się za 5-tym kilometrem. Jak się później dowiedziałam, chwilę po tym jak minęłam to stanowisko, zapasy wody uzupełniono i zawodnicy będący nieco z tyłu mogli się napić w połowie trasy (informacja z pierwszej ręki, od mojego Ł.).

bieg zawody 10km

Mimo chłodu i momentami silnego wiatru, po ponad godzinie biegu, udało mi się dobiec na metę! Z dumą odebrałam pamiątkowy medal, wodę (nareszcie!) i bułkę. Po złapaniu oddechu cofnęłam się wzdłuż trasy, wypatrując mojego Ł. Po kilku minutach pojawił się! Krzyczałam jeszcze kawałek, jesteś najlepszy i po chwili oboje cieszyliśmy się naszym sukcesem. Chwilę po przekroczeniu mety dowiedziałam się też, że znaleziono mój dowód (zgubiłam go tuż przed startem, nie pytajcie :p) Także ostatecznie wróciliśmy do domu bez strat, zmęczeni, ale dumni z siebie. Ja już nawet szykuję się na kolejny bieg :)

Podziel się:
Dodano: 18-03-2015
W kategorii: Sport