Kiedy jakiś czas temu Franek zaczął mnie podgryzać podczas karmienia każde kolejne przystawienie go do piersi (a nawet już sama myśl o nim) sprawiało mi ból. Niedługo później okazało się jednak, że to nie było wcale najgorsze. Dużo bardziej bolesne i problematyczne okazały się karmienia, podczas których Franek nie tylko mnie gryzł, ale po zaciśnięciu mocno ostrych zębów ciągnął za sutek – to dopiero był okropny ból. Zęby wbijały się w delikatny sutek, tworząc na nich bolesne ranki.
Na ratunek przyszły mi sposoby, które w większości wykorzystywałam na początku naszej mlecznej drogi kiedy Franio też mnie podgryzał (nie miał jednak wtedy, na szczęście, zębów). Kilka rozwiązań podpowiedziałyście mi też Wy. Postanowiłam wszystko zebrać w jednym miejscu, na wypadek gdyby któraś z mam potrzebowała sięgnąć po sprawdzone metody na odratowanie obolałych piersi.
Bardzo ważne jest wietrzenie piersi, które znacząco przyspiesza proces gojenia. Super sprawdza się po prostu chodzenie z gołymi piersiami, jeśli tylko mamy taką możliwość. Alternetywą będą tzw. muszle laktacyjne, które nosi się w biustonoszu – zapewniają one ciągły przepływ powietrza w zranionych okolicach oraz sprawia, że sutki nie są cały czas drażnione przez materiał stanika czy podkoszulka.
Napewno pomaga też smarowanie zranionych sutków własnym mlekiem (wystarczy kilak kropel), które ma właściwości przeciwbakteryjne i przyspiesza znacząco proces karmienia. Najlepiej robić to przynajmniej po każdym karmieniu. Świetnie sprawdzą się (w przypadku większych otarć i ranek) maści z lanoliną, tym bardziej, że wielu z nich nie trzeba zmywać przed kolejnym karmieniem (zapytaj farmaceutkę o taką właśnie maść).
Bardzo dużo osób polecało mi kompresy, zwłaszcza Multi Mum (jako drugie w wiadomościach pojawiały się kompresy Nursicare, ale zdecydowanie rzadziej). Nie jest to tania sprawa, ale z Waszych opinii wynika, że zdecydowanie warto w nie zainwestować. Zamówiłam już paczkę, dam znać jak się u nas sprawdziły. Kompres ma za zadanie nie tylko schłodzić brodawkę, ale również zmniejszyć obrzęk i złagodzić ból.
———-
Powyższe sposoby to raczej typowa “kosmetyka” i pielęgnacja obolałych i/lub zranionych piersi. Można też zastosować jedną z dwóch metod nieco bardziej ingerujących w sam przebieg karmienia. Kiedy Franio miał 8 tygodni udało mi się pozbyć nakładek silikonowych. Myślałam, że na zawsze, jednak gdy kolejne karmienie zakończyło się moim płaczem postanowiłam się z nimi przeprosić. Franek jednak kompletnie ich nie akceptuje – nie chce przez nie jeść, łapie je w zęby i szarpie, a dodatkowo jest na tyle już świadomy, ze po prostu widzi, że mama coś ma na piersi i chce to ściągnąć.
Kiedy ból jest naprawdę spory a ranu rozległe można użyć do pomocy laktatora, ściągając swoje mleko i podając je dziecku w butelce. Częściowo stosuję tę metodę, ale niestety nie należę do szczęściar, które bez problemu na raz ściągają mleko na całą porcję (a ja potrzebuję go 150-200ml) i żeby mieć cała porcję musze odciągać mleko 2-3 razy, nierealne jest więc chociaż na kilka dni przerzucić się całkowicie na KPI (“karmienie piersią inaczej” – podawanie dziecku swojego, ale odciągniętego, mleka).
Kilka osób pisało mi również, że w bardzo kryzysowej sytuacji, aby piersi trochę odpoczęły (przy braku możliwości ściągania pokarmu), na krótki okres zwiększają podaż posiłków stałych lub dokarmiają malucha mlekiem modyfikowanym. Czasem to jedyne rozwiązanie pomagające trochę piersiom się zagoić, jednak sprawdzi się lepiej u starszaków niż u 6-7mies. maluszków, które dopiero zaczęły rozszerzać dietę.
———-
Ważne jest też żeby w odpowiedni sposób okazać dziecku (taki maluch jak mój Franio już rozumie pewne rzeczy), że gryzienie sutków nie jest prawidłowym zachowaniem. Gdy jest taka możliwość wyciągamy pierś z ust malucha (ważne, żeby nie robić tego gwałtownie – choć wiem, że czasem to bywa odruch – bo możemy powiększyć swoje obrażenia) i tłumaczymy, że gryzienie boli nas. Najlepiej przerwać wtedy karmienie na kilka minut, żeby maluch powiązał fakt gryzienia z przerwaniem karmienia. Ten etap “pielęgnacji” jest wbrew pozorom bardzo trudny (wyobraźcie sobie, gdy ktoś sprawia Wam ból, a potem patrzy Wam w oczy i się śmieje, a Wy musicie bez emocji i bardzo spokojnie wytłumaczyć mu, że źle się zachowuje i nie powinien więcej tak robić).
Z metod podpowiedzianych przez Was jest jeszcze smarowanie dziąseł schłodzonym żelem na ząbkowanie przed karmieniem, aby nieco ulżyć maluszkowi (czasowe kryzysy związane z gryzieniem to w większości przypadków właśnie skutek intensywnego ząbkowania). Drugą metodą jest karmienie po ciemku - brzmi może trochę niewiarygodnie i śmiesznie, ale myślę, że warto spróbować.
Szczerze powiem, że wizja każdego kolejnego karmienia naprawdę mnie na chwilę obecną przeraża. Ból jest okropny i przeszywający, zwłaszcza gdy na sutkach są krwawiące ranki. Staram się jednak jakoś kombinować, żeby cały czas dostarczać Frankowi to, co najlepsze. Nie jest to jednak teraz ani łatwe, ani przyjemne… Gdy kolejny raz czuję wbite w delikatną skórę zęby mam ochotę rzucić to wszystko, ale mam świadomość, że to prawdopodobnie chwilowe problemy. W ciągu najbliższych kilku dni zależy mi na zagojeniu piersi – będę starać się wdrażać powyższe wskazówki i zobaczmy jak sytuacja się potoczy. Trzymajcie kciuki!