Nadszedł luty… dobrze i niedobrze. Styczeń odkreśliłam grubą kreską i od kilku dni walczę o to, żeby luty był lepszy od stycznia. Styczeń nie był zły, ale mógł być zdecydowanie lepszy. No ale do rzeczy! Pora na małe podsumowanie.
Wyzwanie styczeń bez słodyczy… Nie obyło się bez małych wpadek, ale i tak uważam styczeń za udany miesiąc pod tym względem. Udało mi się nie sięgnąć po żaden z moich ulubionych batoników, po żadną słodką bułkę ani nic w ten deseń… Co poszło nie tak? Skusiłam się na ciasto marchewkowe, ale była to kontrolowana degustacja. Wyszło takie pyszne, że po prostu zjadłam 2 kawałki. Dwa razy, zupełnie się zapominając, posłodziłam herbatę. Ale już się w tej kwestii pilnuję! Gdzieś jeszcze się potknęłam, ale już nie pamiętam co to dokładnie było. Mniejsza o to, zaczynamy nowy miesiąc, a styczeń i tak zaliczam do udanych. Potknąć się można, ważne by potem wstać i iść dalej!Treningi… Ze względu na ogromną ilość nauki postanowiłam na jakiś czas pożyczyć rower stacjonarny i to właśnie na nim spędzałam większość czasu treningowego. Dzielnie pedałowałam z książką w ręku. Czasem dorzucałam trochę ćwiczeń na poszczególne partie mięśniowe… Wiem, że nie jest to trening idealny, ale lepsze to niż nic. Zwłaszcza, że widzę efekty tych ćwiczeń… O efektach później ;)
Efekty… Czy widać jakiś postęp? Widać. Choć waga nie spadła prawie w ogóle (zważyłam się tylko z ciekawości) to zauważyłam ujędrnienie się ud i pośladków a także delikatne zmniejszenie się brzucha. Te 2 stracone centymetry w brzuchu to i tak nieźle, bo to najbardziej oporna na spalanie i rzeźbienie partia mojego ciała. Jeszcze górna część jest do zaakceptowania, ale to co się dzieje na dole… Ugh! No, ale wróćmy do miłych rzeczy…
2cm w brzuchu
1cm w udzie
1cm w łydce
Może nie są to spektakularne efekty, ale jest to jakiś krok do nowego startu. Tak jak Wam pisałam miesiąc temu chcę teraz spalić trochę tkanki tłuszczowej a potem zacząć intensywne modelowanie i rzeźbienie. Mam plan wrócić od marca na siłownię. Mam nadzieję, że mi się uda i następne podsumowania będą bardziej obfite w widoczne efekty.
Uznałam, że pora się też trochę ‘ujawnić’ i pokazać aktualne zdjęcia sylwetki. W końcu to blog o tym jak zdrowo dbam o formę ;) Poza tym wrzucenie zdjęć motywuje mnie do dalszej, jeszcze cięższej pracy nad sobą, aby przy kolejnym podsumowaniu widać było efekty włożonego w trening wysiłku.
Od początku mojej drogi do wymarzonej sylwetki trochę mnie ubyło… Obecnie na minusie mam jakieś 10kg, 15cm w biodrach, 10 w talii i 8cm w udzie…Nie porównuję się z nikim, bo nie o to chodzi. Idę swoją drogą i swoim tempem pokonuję kolejne etapy wierząc, że ciężką pracą, systematycznością i pasją do tego co robię wypracuję ciało godne fit blogerki. Bo schudnięcie to tylko początek, przede mną jeszcze długa droga – rzeźbienie i utrzymywanie efektów.
W lutym mam zamiar przyłożyć się do przysiadów z obciążeniem, które – mam nadzieję – jeszcze bardziej podniosą moje pośladki i nadadzą im fajnego kształtu. No a poza tym spalanie, spalanie i jeszcze raz spalanie… Chcę się w końcu pozbyć tej buły, którą mam w dole brzucha i która jest oporna na wszelkie ćwiczenia. Może któraś z Was ma/miała podobny problem i ma jakieś pomysły jak z nią walczyć? Wszystkie rady mile widziane :)
Poważnie zastanawiam się też nad jakimś gotowym programem… Po głowie chodzi mi najbardziej P90X-3. Któraś z Was ćwiczyła/ćwiczy może ten program i może powiedzieć coś więcej na jego temat?