Kiedy wraz z jesienią dni stają się coraz chłodniejsze a wiatr coraz bardziej wysusza moje usta – sięgam po preparaty od ich ochrony. Do tej pory niezawodna okazywała się pomadka Tisane (o niej kiedy indziej). Jednak ze względu na to, że mam kilka napoczętych pomadek postanowiłam jej nie kupować a wykorzystać najpierw to, co mam w domu.
I tak też zaczęłam używać do ust wazeliny białej marki Ziaja. Staram się nakładać ją za każdym razem, gdy wychodzę na dwór, ale zdarza mi się, że używam jej również w domu. Wiem, że niektórzy skarżą się na niepraktyczne opakowanie (tj. nakładanie wazeliny palcem), jednak mi to zupełnie nie przeszkadza.
Wazelina pozostawia na ustach dość tłustą warstwę, do której podczas wiatru mogą się przyklejać włosy. I choć dla mnie nie jest to kłopot, dla osób noszących na co dzień włosy rozpuszczone może to być dyskomfort.
Wazelina nie ma smaku ani zapachu (choć spotkałam się z opiniami,że pachnie jak wkłady do zniczy), nie powinna też uczulać. U mnie spełnia swoje zadanie – chroni i natłuszcza usta w chłodne dni.
Pudełeczko 30 gr kosztuje ok. 3zł i starcza naprawdę na bardzo długo. To kosmetyk uniwersalny – oprócz ust smaruję też nim czasem wysuszone skórki wokół paznokci. Nie nawilża ani tym bardziej nie odżywia, ale to akurat wynika z jej właściwości chemicznych. Mimo to jestem zadowolona z jej działania i zamierzam z niej wciąż korzystać.
