Nie kupuję nigdy gazetek z płytami, bo raz że nie lubię kupować kota w worku, a dwa że zwyczajnie nie mam w swoim MacBooku kieszeni CD więc nawet nie miałabym jak takiej płyty odtworzyć. Poza tym zdecydowanie wolę swoje treningi siłowe niż gotowe programy “dywanowe” oferowane w kolorowych czasopismach dla kobiet. Czasem jednak z ciekawości sięgam po takie filmiki, gdy są już dostępne w internecie. Tak też się stało w przypadku Power Shock, który postanowiłam z czystej ciekawości sprawdzić na sobie i podpowiedzieć Wam czy warto kupić Shape póki jest jeszcze dostępny w kioskach i dla kogo przeznaczony jest w rzeczywistości ten program.
Teoretycznie program składać ma się z treningu dla osób początkujących i zaawansowanych. W praktyce jednak Power Shock dla osób zaawansowanych jest programem dla początkujących rozszerzonym o dodatkową serię 6 ćwiczeń z użyciem hantelek oraz serię 3 ćwiczeń na mięśnie brzucha. Wersja dla osób początkujących trwa z rozgrzewką ok. 20 minut, wersja dla osób zaawansowanych jest dłuższa o kilkanaście minut. Na końcu filmiku znajduje się krótkie, 3-minutowe rozciąganie.
Jeśli chodzi o samą rozgrzewkę to jest ona dość monotonna i mało urozmaicona, opiera się na bardzo podstawowych ćwiczeniach typu marsz, trucht czy wymachy ramion. Można było by tu zdecydowanie pleść bardziej dynamiczne i zróżnicowane ćwiczenia, które efektywniej pozwolą rozgrzać stawy. Trening właściwy również składa się raczej z samych podstawowych, znanych wszystkim ćwiczeń, które wykonywane są w jednej serii przez ok 30-40sek każde. Pomiędzy ćwiczeniami wykonujemy marsz. Wersja zaawansowana rozszerzona jest o 6 dodatkowych ćwiczeń z obciążeniem, które każdy dobiera indywidualnie do swoich możliwości. Serii na ABS to 3 ćwiczenia (klasyczne spięcia, scyzoryki do jednej nogi i russian twist).
Sam trening nie jest zbyt intensywny, składa się raczej z samych podstawowych ćwiczeń, które nie wymagają większego stażu treningowego. Wersja zaawansowana również może bez większych problemów, podobnie jak seria ćwiczeń na mięśnie brzucha, wykonana przez osoby początkujące. Również marsz, który przeplata poszczególne treningi, mógłby być z powodzeniem zastąpiony np. pajacykami lub chociażby truchtem. Osoby początkujące poradziłyby sobie na pewno spokojnie z taką zamianą. Co więcej, ich treningi na pewno zyskałby na efektywności. No i może można było by nazwać Power Shock treningiem z elementami kardio, bo narazie to raczej nieadekwatne określenie.
Jeśli chodzi o takie ogólne wrażenie dotyczące samego treningu to nie ukrywam, że obserwując profil Sylwii na FB i na IG spodziewałam się niesamowitej mocy, jednak jej nie znalazłam. Sylwia mówi mało i spokojnie, raczej nie tryska energią (jakoś nie motywuje mnie “dasz radę, ja też się męczę”). Może wyszli z założenia, że skoro trening nie jest zbyt intensywny to dodatkowa porcja motywacji i energii będzie zbędna, nie wiem.
Na nagraniu pojawia się tzw. slow motion. Nie rozumiem zamieszczania tego typu efektów w filmiku treningowym. Na zwolnionym tempie ciężko dopatrzeć się prawidłowej techniki, za to łatwo o dodatkowy spadek energii i motywacji podczas wykonywania ćwiczeń. Również muzyka użyta na nagraniu jest dość mało energiczna, co sprawia że trening mi się dłużył. Że nie wspomnę o tym co nazwałam “sztucznymi ogniami” będącymi efektem graficznym, który pojawia się co jakiś czas na ekranie. Kompletnie tego nie rozumiem i nie wiem jaki był zamysł montażysty, gdy zamieszczał te efekty na nagraniu.
Krótko podsumowując, Power Shock jest filmem, który jest przeznaczony raczej tylko dla początkujących. Jeżeli szukacie zastrzyku pozytywnej energii i szalejących endorfin to raczej się tu tego nie doszukacie. To pierwszy filmik Sylwii wydany z Shape, takie trochę przetarcie szlaku. Jak dla mnie to raczej słaby debiut, w szczególności mając na względzie wcześniejsze wydania z filmikami Ewy Chodakowskiej czy Sylwii Wiesenberg. Na tle chociażby tych dwóch trenerek Sylwia ze swoim treningiem wypada naprawdę dość blado. I mówię to zupełnie obiektywnie z punktu widzenia osoby trenującej w domu.