Wiele osób sięgając w sklepie po jogurt czy kefir nie zwraca uwagi w ogóle na jego skład. Wynika to często nie tyle z samego pośpiechu, co przede wszystkim z braku świadomości jego zawartości. A w jogurcie można znaleźć naprawdę wiele “kwiatków” – przede wszystkim ogromne ilości cukru, ale dodatkowo cały szereg barwników i zagęstników oraz mleko w proszku. Nie musimy jednak wykluczać jogurtów z naszej diety, możemy zacząć przygotowywać je sami w domu. Wbrew pozorom nie jest to wcale nic trudnego.
Do przygotowania jogurtu potrzebujemy dwóch produktów. Pierwszym z nich jest mleko. Do przygotowania jogurtu potrzebujemy mleka pasteryzowanego. Możemy wybrać mleko krowie lub kozie. Najlepiej wybrać tzw. świeże mleko, które w sklepach przechowywane jest w lodówce lub mleko pakowane w woreczki. Jeżeli jesteście szczęściarzami, którzy mają dostęp do mleka prosto od krowy – nie zapomnijcie o jego uprzednim zapasteryzowaniu (dzięki temu pozbywamy się naturalnie występujących w takim mleku bakterii, które mogłyby uniemożliwić proces namnażania się bakterii jogurtowych).
Drugim niezbędnym produktem są kultury bakterii. Jest ich naprawdę sporo do wyboru, zwłaszcza jeśli chcemy kupić je przez internet. Ja kupiłam Zakwaski stacjonarnie w EPI (podobno startery są też w Almie, dam znać jak to sprawdzę). Jedno opakowanie zawiera 4 fiolki i kosztuje ok. 26zł. Bakterie możemy kupić nie tylko w fiolkach, ale również w saszetkach. Ja zdecydowałam się na starter podstawowy (Jogurt Vivo), ale jeśli cierpicie na jakieś konkretne schorzenia (zwłaszcza układu pokarmowego) to warto poświęcić więcej czasu na poczytanie o poszczególnych rodzajach szczepów probiotycznych.
Przygotowanie jogurtu jest naprawdę proste. Mleko (1-3 litrów) podgrzewamy do temperatury ok. 35-40°C. Jeżeli nie macie termometra kuchennego możecie skorzystać z jednej z dwóch metod. Metoda dziesięciu sekund – wkładamy czysty palec do podgrzanego mleka. Jeżeli jesteśmy w stanie trzymać go tak przez 10 sekund – temperatura jest idealna (jeśli możemy trzymać dłużej – jest za gorąca, jeżeli krócej – za zimna). Kiedy przygotowuję jogurt z 2 litrów mleka to jeden litr zagotowuję, a następnie dolewam do niego drugi litr zimnego mleka, wyjętego z lodówki. Po wymieszaniu i odstawieniu na chwilkę mleko będzie miało odpowiednią temperaturę. Do pogrzanego mleka wsypujemy zawartość jednej fiolki/saszetki i całość dokładnie mieszamy. I to tyle jeśli chodzi o naszą pracę. Teraz wystarczy przykryć garnek (lub przelać mleko z bakteriami do dużego szklanego słoika i zakręcić), owinąć go szczelnie ręcznikiem i kocem dla utrzymania odpowiedniej temperatury, a następnie odstawić na noc (jeśli robicie jogurt w ciągu dnia to odstawiamy go na 6-10 godzin) w ciepłe (bez przeciągów!) miejsce. Rano nasz jogurt będzie gotowy do spożycia. Jogurt możemy przechowywać (najlepiej w szkle) przez 5-7 dni.
A to jeszcze nie koniec! Przygotowany w powyższy sposób jogurt może nam posłużyć jako starter do zrobienia kolejnej porcji jogurtu. W tym celu powtarzamy całą procedurę, jednak zamiast kultur bakterii dodajemy do mleka 200ml wcześniej przygotowanego jogurtu. W ten sposób możemy przygotować kolejną porcję (u mnie ok. 2 litrów) jogurtu jeszcze 2-3 razy, później szczepy bakterii dużo gorzej się namnażają. Kolejnym razem przygotowując jogurt powinniśmy użyć już nowej fiolki/saszetki.
Muszę przyznać, że gdy rano wstałam nie mogłam doczekać się aż zajrzę do mojego jogurtu. Ostateczny efekt ogromnie mnie zaskoczył. Jogurt był cudownie kremowy, wręcz aksamitny i miał idealną konsystencję (nie był za gęsty, ani za rzadki). Czasami jednak może się nam podczas przygotowywania pojawić na wierzchu jogurtu żółtawa ciecz. To niezwykle wartościowa serwatka, którą możemy spokojnie wymieszać z jogurtem.
Przygotowując kilka partii jogurtu z jednej fiolki/saszetki możemy otrzymać nawet 6-8 litrów jogurtu! Jedna fiolka/saszetka to koszt ok. 7-8zł + ok. 6-7zł za 2 litry mleka, co daje nam koszt ok. 2zł za litr jogurtu. Dla porównania – kilogramowe wiaderko jogurtu naturalnego marki Zott kosztuje ponad 6zł. W ten sposóļ oszczędzamy nie tylko nasze zdrowie (dostarczamy do organizmu tylko naturalne szczepy probiotyczne zamiast ogromnych ilości cukrów i barwników), ale i – nie ukrywajmy – kondycję portfela.
To dopiero początek mojej jogurtowej drogi, ale wiem, że poświęcę więcej czasu na zagłębienie tego tematu. Chcę przede wszystkim poczytać o rodzajach dostępnych szczepów probiotycznych oraz o wskazaniach do ich stosowania, a także chcę nauczyć się przygotowywać inne produkty, a szczególnie twaróg czy śmietanę.
Pingback: Jogurt kokosowy | Odżywianie | Dziewczyna Informatyka